Kilka starych dowcipów



Karol Wojtyła umiera i idzie prosto do Nieba.
Przy bramie do Raju wita go osobiście Pan Bóg.
— No Karol, dobrze że wreszcie jesteś, już się tu w Niebie na Ciebie doczekać nie mogłem. Choć do mnie pogadamy, opowiesz mi co tam na dole, na ziemi słychać.
Prowadzi Wojtyłę na salony, sadza wygodnie w fotelu, częstuje herbatą... I nagle pyta:
— Słuchaj Karol, a może ty głodny jesteś. Zostały mi z wczoraj pierogi, bardzo dobre, odgrzęję ci, a ty przy kolacji opowiesz wszystko...
Następnego dnia rano, Pan Bóg znowu zaprasza Karola do siebie i znowu zaczyna wypytywać o ziemskie sprawy...
Po chwili przerywa i pyta — Słuchaj Karol, a może ty głodny jesteś? Zostały mi jeszcze te pierogi z wczoraj, bardzo dobre, odgrzęję Ci, na śniadanie będą w sam raz.
Kiedy przy obiedzie sytuacja się powtarza i Pan Bóg znowu proponuje odgrzewane pierogi, Wojtyła nie wytrzymuje i pyta:
— Panie Boże, a czemu my tak tylko te pierogi i pierogi na okrągło...
— A wiesz co Karol, bo dla jednej osoby w Niebie to nie opłaca się gotować.



Nauczycielka na lekcji techniki zadała uczniom zadanie domowe — zbudować pułapkę na myszy.
Na następne zajęcia uczniowie przynoszą swoje pułapki.
Wszystkie oparte na takim samym schemacie: deseczka, na niej sprężyna, haczyk, na haczyku serek...
Pani pyta pierwsze dziecko: powiedz mi, jak działa twoja pułapka?
— To proste — odpowiada uczeń — myszka podbiega, widzi serek, chwyta go, ciągnie za haczyk, haczyk zwalnia sprężynę i ciach... i po myszce... to znaczy biedna myszka...

I tak po kolei wszystkie dzieci: serek, haczyk, widzi, podbiega, ciągnie i ciach...
Wreszcie Pani dochodzi do Jasia, który ma dość nietypową konstrukcję:
deseczka, w niej gwóźdź sterczący szpicem do góry i nic więcej...
— Jasiu — pyta zdziwiona nauczycielka — powiedz mi i jak to ma działać?
— No, myszka podbiega, ale nigdzie nie widzi serka, wiec schyla się, żeby sprawdzić gdzie jest serek i nadziewa się na gwóźdź...
— Jasiu... przecież myszki nie są takie głupie, mają swój rozum, to nie zadziała... Na następną lekcję przynieś lepszą pułapkę. Bardziej przemyślaną...

Po tygodniu Jasiu przynosi nową wersję pułapki.
Deseczka, na niej żyletka stercząca ostrzem do góry... i nic więcej.
Pani pyta poirytowana... — Jasiu i jak to ma niby działać?
— No, myszka podbiega, ale nie widzi serka więc rozgląda się dokoła zdziwiona, że nie ma serka i podrzyna sobie gardło na żyletce...
— Jasiu, przecież myszki nie są aż tak głupie, to nie zadziała. Spróbuj inaczej podejść do sprawy, może jakieś inne założenia co do zachowania myszki...

Po tygodniu Jasiu przynosi nową konstrukcję...
Malutka deseczka... i nic więcej.
— Jasiu? I jakim cudem to ma działać?
— No, przybiega myszka, rozgląda się, dalej nigdzie nie widzi serka... Wkurzona na ludzką złośliwość, bezduszność, nietolerancyjność wobec innych i całkowity brak empatii, zaczyna walić głową w deskę i pada martwa...



Syn rabina ochrzcił się.
Zrozpaczony rabin idzie do synagogi, płacze, modli się:
— Panie Boże, jak ty mi mogłeś zrobić coś takiego. Syn rabina zostaje chrześcijaninem...
Na to Bóg odzywa się do niego: — Nie martw się Rabe, mój syn zrobił mi to samo...


Inżynier, filozof i informatyk jadą samochodem. Nagle silnik gaśnie i auto zatrzymuje się.
Odzywa się inżynier i mówi:
— Spokojnie, to pewnie świece albo gaźnik, zaraz zajrzę pod maskę....
Na to filozof:
— No nie wiem, to może nie jest dobry dzień na podróż. Może to przeznaczenie albo znak od Boga...
— E tam, panowie — mówi informatyk — wystarczy wysiąść i wsiąść raz jeszcze. Na pewno ruszy...



Pan Hrabia, po kilku miesiącach nieobecności w domu, wraca z zagranicznych wojaży.
Na dworcu kolejowym czeka na niego wierny sługa Jan z powozem.
W drodze do domu hrabia pyta:
— Janie, a co tam we dworze słychać?
— Ano, Jaśnie Panie Hrabio, po staremu, może tylko to, że pana ulubiony pies, Burek, zdechł.
— Jak to zdechł. Przecież nie był jeszcze stary!
— Ano, Jaśnie Panie Hrabio, Burek nażarł się końskiej padliny to i zdechł.
— Jak to końskiej padliny? Skąd we dworze końska padlina?
— Ano, Jaśnie Panie Hrabio, stajnia się spaliła, konie się popaliły, to i końska padlina.
— Co ty Janie mówisz? To stajnia się spaliła? Ale jak to się stało?
— Ano, Jaśnie Panie Hrabio, dwór się palił to i stajnia się zajęła...
— Janie, co ty mówisz, to dwór też się spalił? Ale jak to się mogło stać?
— Ano, Jaśnie Panie Hrabio, koło trumny Pani Hrabiny świece stały, któraś musiała się przewrócić...